Po powstaniu styczniowym

0
63
Rate this post

Po powstaniu styczniowym

Był rok 1864. Powstanie styczniowe dobiegało końca. Walczył już tylko oddział księdza Stanisława Brzóski. Władze rosyjskie dokonywały represji na powstańcach. Konfiskowali majątki, zsyłali uczestników narodowego zrywu na Syberię. Karano także tych, którzy zajmowali wysokie stanowiska urzędnicze i domniemywano, że wspierali powstańców. Ojciec Jadwigi był sekretarzem w jednym z rosyjskich urzędów w Warszawie. Jego majątku nie skonfiskowano. Postanowiono jednak o zesłaniu go na Syberię. Matka Jadwigi była ciężko chora. Nie mogła pojechać wraz z nim. Jadwiga bardzo kochała ojca. Wiedziała, że matka będzie bezpieczna w domu, otoczona opieką lekarzy i swoich sióstr. Nie chciała pozostawiać ojca samego.
Postanowiła pojechać razem z nim. Udało jej się przebłagać carskie władze. Wyruszyli do Nowosybirska. Na początku podróżowali wraz z innymi powstańcami, pociągiem. Kiedy podróż dobiegła końca, wsiedli do ofiarowanej im kibitki i ruszyli w stronę miasta. W Nowosybirsku zostali skierowani do mniejszej miejscowości. Miejscowa ludność przywitała ich bardzo życzliwie. Byli to w większości polscy powstańcy i ich potomkowie. Jadwiga pomagała kobietom w codziennych pracach, mimo że była arystokratką. Rodzice wychowali ją na patriotkę. Wiedziała, że musi pracować, aby przetrwać. Tęsknota za matką była bardzo silna. Z czasem przyzwyczaiła się do niej i zaakceptowała to.
Po kilku latach wróciła z ojcem do Warszawy. Matka zmarła rok po ich przybyciu. Ojciec pogrążył się w żałobie. Po śmierci żony dostosował się do ograniczeń narzucanych przez rosyjskie władze. Jadwiga także zaprzestała konspiracyjnej działalności. Wiedziała, że tylko w ten sposób może godnie przeżyć ostatnie lata swojego życia. Ojciec zmarł dwa lata po śmierci matki. Jadwiga Została sama. Towarzyszką niedoli była wdowa po polskim oficerze, który został zesłany na Syberię. Do końca wierzyła, że powróci. Kobiety organizowały obiady czwartkowe, kontynuując tradycję zapoczątkowaną przez ostatniego króla Polski. W ich salonie spotykała się elita inteligencka Warszawy wierząca, że jeszcze Polska nie umarła.