Przeklęta komnata

0
52
Rate this post

Przeklęta komnata

Na wzgórzu za cmentarzem i kaplicą stał dom otoczony ogrodem. Zdawało się, że jest opuszczony. Miejscowa ludność niechętnie wypowiadała się na jego temat, unikając rozmowy. Dziennikarz piszący artykuł o opuszczonych domostwach, które mogłyby być dobrą inwestycją nie dawał jednak za wygraną. Przyjeżdżał z pobliskiego miasteczka. Jedyne, z czym przychodziło mu się spotkać to ludzie kiwający z politowaniem głowami. Twierdzili, że jest wiele innych ciekawych rzeczy do opisania. Ostatecznie dziennikarzowi udało się znaleźć osobę, która chciała rozmawiać. Była to prawna właścicielka domu, która nie pragnęła nic innego, jak sprzedać mały pałacyk. Został zbudowany przed I wojną światową. W okresie międzywojennym stał się ośrodkiem kultury i salonem towarzyskim. Gościła tam elita ówczesnego społeczeństwa, w tym wielu znanych pisarzy i malarzy. Wraz z nadejściem II wojny pałacyk opustoszał. Niemcy mieszkający w pałacyku wyjechali do Kolonii, gdzie osiedlili się na stałe. Prawna właścicielka pałacyku była ich wnuczką. Po II wojnie światowej radzieccy żołnierze zabrali z niego cenne pamiątki. Przez kolejne lata PRL-u powoli zamieniał się w ruinę. Dopiero po przemianach ustrojowych młoda Niemka zdecydowała się wrócić w dawne rodzinne strony. Po obejrzeniu budowli stwierdziła, że może to być bardzo dobra inwestycja. Otworzyła hotel. Początkowo przyciągnęła uwagę wielu bogatych mieszkańców pobliskich miast. Zatrzymywali się tam także jej znajomi z Niemiec. W pałacyku znajdowało się dwadzieścia komnat. Prace renowacyjne i remontowe pozwoliły na odkrycie dodatkowego pomieszczenia. Co ciekawe, było w nim tylko jedno okno. Drzwi zostały zamurowane. Wnętrze było bardzo dobrze zachowane. Po remoncie stało się kolejnym pokojem hotelowym. Jakie było zdziwienie właścicielki hotelu, kiedy przerażeni wczasowicze powiedzieli jej, że tam straszy. Hotel stracił dobrą opinię i właścicielka musiała zrezygnować z dalszego prowadzenia działalności. – Nie mogłam narażać się na straty. – twierdziła. – Z resztą, muszę przyznać, że choć nie wierzę w duchy, postanowiłam zbadać tę sprawę. – dodała. – Trafiłam na pewien trop. Ekipa budowlana, która remontowała komnatę, znalazła w ścianie tajną skrytkę, gdzie znajdowały się stare pamiętniki. Byłam zbyt zajęta, aby je dokładnie przeczytać, ale po zamknięciu hotelu miałam już dużo wolnego czasu. Pamiętnik został napisany przez hrabiego, który był przyjacielem moich dziadków. Po śmierci żony zamknął się w komnacie, gdzie spędził ostatnie lata życia. Moja mama powiedziała, że dziadek zdecydował o zamknięciu komnaty na zawsze. Wierzył w duchy i twierdził, że jest przeklęta. Widocznie miał rację. – stwierdziła kobieta. I tak ostatecznie dziennikarz napisał artykuł na zupełnie inny temat, niż się spodziewał.