Ślub

0
72
Rate this post

Ślub

Promienie porannego, wiosennego słońca przedarły się przez koronkowe firanki. Młoda kobieta sprężystym krokiem wstała z łóżka, pościeliła je i usiadła przy toaletce. Przejrzała się w lustrze. To był dzień jej ślubu. Uśmiechnęła się do siebie. Usłyszała pukanie do drzwi. Przyszła jej matka wraz z kobietami, które miały przygotować ją do ceremonii. Krawcowa przyniosła białą, piękną suknię wykonaną z koronek i jedwabiu. Druga kobieta zabrała z sobą kufer smarowideł, pudrów i kremów oraz piękne ozdoby do włosów wykonane z pereł i drogocennych kamieni. Suknia pasowała idealnie. Matka poczęstowała krawcową filiżanką herbaty i maślanymi ciastkami. Przyszła panna młoda pamiętała ich smak. Kojarzył się jej z dzieciństwem i podwieczorkami, na które zapraszała swoje przyjaciółki. Wszystkie one wyszły już za mąż. Anna urodziła córeczkę. Betty wychowywała już dwóch synów. Ona długo czekała na wymarzonego mężczyznę. W głowie miała jednak poprzednie związki pełne wzlotów i upadków, doskonale pamiętała ból rozstania i chęć zapomnienia o całym świecie. Z zamyślenia wyrwała ją pani Tuillere, która przygotowywała fryzurę. – Proponuję upiąć włosy we francuskiego koka. Loki trochę wypuścimy i przypniemy perłowy grzebień. Będzie idealnie pasował do biżuterii i sukni, prawda? – powiedziała z uśmiechem. Tak, świetnie. – odrzekła Gilberta. Tymczasem jej matka, pani Swon, rozmawiała w najlepsze z krawcową. – Nie mogę w to uwierzyć, już za dwie godziny moja córka stanie na ślubnym kobiercu. Jej wybranek to bardzo dobrze ustawiony człowiek. Pochodzi z nobliwej rodziny arystokratycznej. Jego przodkowie to książęta burgundzcy. – Bretońscy. – poprawiła ją Gilberta. – Ach tak, to przez te emocje, sama pani rozumie. – Oj doskonale panią rozumiem, kiedy moja córka wychodziła za mąż, też bardzo to przeżywałam.
Do pokoju wszedł lokaj.

– Gość do panny Gilberty czeka w salonie.
– Gość? Nie spodziewałam się nikogo w dzisiejszym dniu. Przedstawił się?
– odrzekła zdziwiona.
– Tak.
– Więc, kto to taki?
– hrabia Marcel Proudhon.
– Czego on tu chce u licha! – wykrzyknęła pani Swon.
– Mamo, porozmawiam z nim. – oznajmiła spokojnym, lecz stanowczym tonem.
– Gotowe.- powiedziała pani Tuillere.

Marcel czekał cierpliwie na Gilbertę. Kiedy ją ujrzał, wyszedł jej na spotkanie i błagalnym tonem powiedział – Nie wychodź za niego za mąż. Kocham cię i dobrze wiesz, że on nie da ci tego co ja już dawno tobie ofiarowałem. – Odszedłeś. Zostawiłeś mnie wtedy, jak ciebie potrzebowałam. – Wszystko ci wyjaśnię. Tylko daj mi jeszcze jedną szansę. Nie wiesz o nim wszystkiego. On jest…